wtorek, 27 września 2016

Całkiem nowy. Rozdział 5

  Poranne światło wpadło do pokoju przez odsunięte zasłony lekko powiewające pod wpływem wiatru z otwartego balkonu. Z dworu dochodził też do środka dźwięk budzącego się świata. Jednak coś dalej nie pasowało. W salonie, który jeszcze nie tak dawno był idealnie wysprzątany, panował jakiś chaos. Ubrania były porozrzucane po pomieszczeniu, a oprócz nich na podłodze znajdowały się książki. Większość z nich widać było, że spadła z półek, bo leżały pootwierane kartkami w dół. Mimo wszystko jednak panowała tam niemalże grobowa cisza.
-Cholera... -ciszę przerwał ledwo słyszalny szept jednego z nagich chłopaków leżących na kanapie.
~poprzedniego wieczoru
-Jezu.. przestań mnie napastować. -tak szybko, jak usta giganta uderzyły w jego, tak je od siebie oderwał. Nie mógł przecież pozwolić takiemu dzieciakowi na coś takiego. -Lepiej pozmywaj, a nie kleisz się do mnie. -odepchnął ciało giganta i wstał, po czym wyszedł do salonu. Daleko nie szedł, bo mieszkanie nie było duże, ale każdy centymetr odstępu od Yeola był cenny.
  Słysząc za sobą ciche pomruki niezadowolenia i protesty, otworzył drzwi balkonowe i przysłonił wejście zasłoną, żeby komary nie naleciały z dworu. Cisza została przerwana przez dźwięk pocieranych nóżek świerszczy, a do środka wleciał przyjemny świeży wietrzyk.   Tego wieczoru pogoda była wyjątkowo piękna, a na niebie widać było tysiące gwiazd. Nawet te małe i ledwo widoczne można było z łatwością obserwować.  Takie wieczory należały do jego ulubionych i żeby ich doświadczyć musiał wydać okropnie dużo pieniędzy na to mieszkanie na ostatnim piętrze jednego z większych wieżowców w Seulu.
-Pięknie. -jak młotek rozbijający szybę, duże dłonie spoczęły na jego biodrach, rozwalając w drobny mak tą cudowną chwilę.
-Dasz mi w końcu spokój? -zadał to pytanie w dość nieprzekonujący sposób. Był już na dzisiaj chyba za bardzo zmęczony, by zaprotestować kolejny raz. Ważne, że nikt nie mógł ich teraz zobaczyć, więc miał już gdzieś co ten zrobi.
-Oczywiście, że nie. -Park przesunął nosem wzdłuż jego szyi, wprawiając go w lekkie drganie. Z premedytacją powoli, ale bardzo delikatnie ugryzł jego ucho, zostawiając je zaczerwienione. -Dzisiaj będzie pan mój. -szepnął.
  Byun tylko stał i wpatrywał się przez chwilę w swoje odbicie w szybie, ale zaraz zamknął mimowolnie oczy. To co robił ten dzieciak było zaskakująco przyjemne, a on był zbyt słaby teraz by zaprzeczyć i go odepchnąć. Jak przed chwilą energia aż z niego tryskała, tak teraz wszystko wyparowało.
-Nie myśl sobie, że na to ci pozwalam. To wbrew mojej woli. -mruknął, opierając dłonie na szybie by nie upaść.
  Chanyeol tylko uśmiechnął się do siebie i przesunął dłonie do przodu, po czym zaczął rozpinać jego koszulę. Za każdym kolejnym guzikiem lekko muskał opuszkami palców skórę Baekhyuna. Ten znowóż odchylał głowę w tył, by oprzeć ją o zagłębienie w szyi olbrzyma. Nie mogli jednak długo trwać w takiej pozycji. Gdy koszula była gotowa do zdjęcia, Yeol zsunął ją z ramion starszego. Zaraz też obrócił go przodem do siebie, by wbić się w jego wargi. Z początku ich pocałunek miał charakter bardzo delikatny, ale bardzo szybko zmienił się w walkę języków o dominację. Baekhyun poddał się we władanie chłopaka i pozwolił mu się prowadzić, jedynie oplatając jego szyję ramionami.
  Trwając wciąż w dzikim pocałunku kierowali się powoli w stronę kanapy. Drogę jednak zagrodziła im szafka pełna książek. Byun uderzył w nią z całej siły plecami, sprawiając, że część jej zawartości spadła na podłogę i jego głowę. Nie przejął się tym zbytnio, ale oderwał się od ust olbrzyma. Tylko po to, żeby zaczerpnąć powietrza i zdjąć z niego koszulkę. Nie mógł przecież jako jedyny być rozbierany.
-Podoba mi się ta strona pana Byun Baekhyuna. -młodszy zamruczał tuż przy jego uchu i zaczął składać płomienne pocałunki na jego szyi.
-Zamknij się. Ahn... -zacisnął mocno wargi, gdy poczuł długie palce zaciskające się na pośladkach. Nie mógł też powstrzymać cichego stęknięcia, gdy Yeol zrobił mu małą malinkę na obojczyku. -Pojebało cię? -warknął i uderzył jego głowę.
-To bolało. -spojrzał na niego tym szczenięcym wzrokiem, ale na Baekhyuna to nie zadziałało.
-Zrób mi jeszcze jedną, a wyrzucę cię z mojej klasy.
-Nie może pan.
-Mogę i to zrobię, jak mnie nie posłuchasz. -już więcej nie kontynuowali tej rozmowy, bo Byun wziął twarz chłopaka w dłonie i zainicjował kolejny pocałunek.
  Dzieliły ich już dwa kroki od sofy, ale opadli na nią dopiero po pozbyciu się spodni. Oczywiście Baekhyun znajdował się na dole, co było dla niego nieco krępujące. Jeszcze nigdy nie robił tego w taki sposób. Przestał o tym myśleć, gdy pulsująca erekcja Yeola naparła na tą jego. Swoją drogą sam też był ogromnie podniecony. Nigdy nie sądził, że jego ciało może tak zareagować na innego faceta. Kolejnym co poczuł, było lekkie ocieranie się ich kroczy, które po chwili stało się intensywniejsze.
-Co ty... wyprawiasz? -stęknął, gdy cały przyjemny dotyk znikł, a Yeol tylko się na niego z góry patrzył, jakby chciał ocenić swoje dzieło. -N-Nie patrz tak. -odkręcił głowę w bok, zasłaniając twarz dłonią.
-Chcę widzieć. -jedną dłonią odciągnął rękę starszego, a drugą wsunął pod materiał bokserek, by chwycić jego penisa. Jego uścisk był ogromny, a ruchy w górę i w dół były niemalże jak zbawienie dla bliskiego szczytu chłopaka.
  Chanyeol bardzo dobrze wyczuł moment i oderwał dłoń. Nim jednak Byun zdążył zareagować, jego bokserki upadły na podłogę obok.
-Niech się pan teraz rozluźni. -uśmiechnął się pod nosem i wcześniej zwilżony palec wsunął w ciasną dziurkę. W odpowiedzi usłyszał głośne nabieranie powietrza i zaraz cichy jęk. Zaczął szybko nim poruszać, bo sam już był bardzo blisko od samego patrzenia na wijące się pod nim ciało.
-Boże... ngh... -zagryzł mocno wargi, ale to nie pomogło w stłumieniu dźwięków.
-Jego w to nie mieszaj. -dołożył drugi palec, chcąc go jeszcze bardziej przygotować na coś o wiele większego. Sądząc po tym, jak Baek reagował na palce, spodziewał się, że nie będzie mu tak łatwo się przyzwyczaić do jego grubości.
  W międzyczasie puścił jego dłoń i wbił się w jego usta, ale nie na długo. Gdy wiedział, że już jest w porządku, odsunął się i wyjął palce ze starszego. Zaraz zszedł też z kanapy i zdjął swoje bokserki, uwalniając swoją nabrzmiałą męskość.
-Chyba nie zamierzasz uprawiać ze mną seksu w skarpetkach? -Byun palnął coś tak głupiego tylko z jednego powodu. Okropnie zawstydził się, widząc jak taki dzieciak może być wielki tam na dole. Jego twarz momentalnie poczerwieniała.
-Jesteś... Ekhem, jest pan bardzo drobiazgowy. -mimo wszystko zdjął skarpetki i rzucił je w ślad za bielizną.
  Teraz już wolny od wszystkich ubrań wszedł z powrotem na kanapę i zawisł nad Baekhyunem, który patrzył mu się prosto w oczy. Przyglądając się tak tym pięknym oczom, Chanyeol rozsunął powoli szerzej jego nogi i uniósł go lekko za biodra.
-Może zaboleć, panie Byun, nie przygotowałem się na taki obrót spraw. Obiecuję, że następnym razem będzie lepiej. -mruknął przy jego ustach i wolną ręką powoli w niego zaczął wchodzić. Tak na sucho było okropnie trudno i na pewno musiało boleć, ale nie mógł teraz przerwać.
-Ugh... wo-wolniej... -jęknął głośno i zacisnął palce na ramionach chłopaka. Ból jaki wtedy czuł był ogromny, wręcz rozrywający go od środka, ale starał się wytrzymać.
  Chanyeolowi prawie było przykro. Prawie. Bardziej był podniecony niż odczuwał chęć przestania. Dalej parł do przodu, aż po chwili zanurzył się w nim całą swoją długością. Wtedy nie odczekał ani sekundy. Zaczął się z niego wysuwać, żeby zaraz wsunąć się nieco mocniej.
  Dla Baekhyuna było to zbyt szybkie tempo. Nie mógł jednak nic poradzić na tempo ruchów. Dał się prowadzić, aż w końcu poczuł tą wyczekiwaną rozkosz. Powoli czuł niedosty, więc domagał się więcej, wypychając biodra ku górze.
-Szy-Szybciej. -stęknął i zaraz wbił się w usta chłopaka.
  Yeol z zadowoleniem przyjął zachętę i wzmocnił swoje ruchy. Nie mógł też powstrzymać się od chwytania niedopieszczonego penisa Byuna. Suwał po nim mocno ręką, pompujac go z całej siły. Dostawał w zamian głośne jęki ekstazy. Sam też nie był lepszy, widząc, jak z Baekhyuna zaczyna powoli sączyć się ejekulat coś go uderzyło i wchodził już w niego z zawrotną prędkością. Siła jakiej używał przy tym, doprowadziła w bardzo krótkim czasie do szczytu Baekhyuna.
-Chanyeol! -krzyknął mu niemalże do ucha, wyginając ciało, by poczuć go jeszcze głębiej podczas tej chwili. Zaraz poczuł, jak gdzieś w środku i Park rozlewa swoje ciepłe soki.
  Po wypompowaniu z siebie wszystkiego młodszy opadł bez sił na kruche ciało pod sobą, dysząc głośno. Jednak długo ta chwila nie trwała. Baekhyun zrzucił go z siebie, ale nie przewidział faktu, że sam zostanie pociągnięty na jeszcze lekko drgające ciało olbrzyma. Gdy miał już wstawać, został przytrzymany w objęciach.
-Nigdzie się pan nie rusza, panie Byun. -głęboki głos odbił się w jego głowie i sam nie zauważył, że tak się zmęczył, że zasnął.
 
-Co ja zrobiłem? -szepnął do siebie, patrząc na nagie ciało leżące obok. Nie mógł sobie więcej na coś takiego pozwolić, więc odwrócił szybko wzrok, przesuwając opuszkami palców po zaczerwienieniu na obojczyku.
Yah! Przepraszam, że nic nie wstawiłam w tamtym tygodniu, no ale... klasa maturalna i te sprawy TT-TT rozumiecie chyba, nie? Mam nadzieję jednak, że się podobało.

Całkiem nowy. Rozdział 4

  Od ostatniej akcji pod budynkiem szkoły, której na szczęście nikt nie zauważył, Chanyeol jakby ucichł. Nie robił nic szczególnie irytującego, czy przyprawiającego o mdłości. Po prostu spełniał swoje uczniowskie obowiązki, oczywiście nie wychodziło mu to zbyt idealnie, bo zawalał każdą wejściówkę, czy nie odrabiał prac domowych. Na jego szczęście Baekhyun miał miękkie serce mimo wszystko i przymykał oko na jego niedociągnięcia, dopóki ten nie przeszkadzał mu w normalnym funkcjonowaniu. Jednak co za dużo szczęścia, to niezdrowo, więc Byun spodziewał się praktycznie wszystkiego.
-W porządku. Możecie się już zbierać. To na dziś koniec. -chwycił gąbkę i zaczął przygotowywać tablicę na następne wykłady, tak jak to miał w zwyczaju.
-Panie Byun. -Baek wzdrygnął się, czując jak to sformułowanie aż ociekało ironią. Jednak zignorował to i odłożył gąbkę na miejsce, gdy tylko skończył.
-Słucham. -odwrócił się z powrotem do prawie pustej już sali. Siedział już tam jedynie jeden uczeń, ten, z którym najmniej miał ochotę rozmawiać. Miał nogi oparte nonszalancko na blacie ławki, a ręce założone na karku. -Mógłbyś przynajmniej chociaż udawać, że mnie szanujesz i usiąść jak przyzwoity człowiek, czy to za dużo?
-Yah. Jest pan dzisiaj bardzo spięty. -oczywiście Yeol olał jego prośbę, ale i tak zdjął nogi z ławki. Jednak nie po to, by nauczyciel się lepiej poczuł. Po prostu chciał wstać i podejść do niego bliżej, co zaraz zrobił. Teraz oparł się pośladkami o biurko Byuna i przyglądał się uważnie jego ciału.
  Sam nie wiedział, co tak dokładnie ciągnęło go do tego faceta. Był podły, złośliwy, a przede wszystkim zapewne stary. Przecież nikt młody nie mógłby pracować w takim miejscu. Po za tym był jego nauczycielem. Yeol myślał, że już dawno wyrósł z takich dziecinnych uczuć. Tym razem jednak nie sądził, że aż tak go weźmie. Niestety chłopak mylił pojęcie "miłość" z "zafascynowanie". Nie wiedział o tym, ale gdzieś w środku był zaintrygowany niedostępnym kochankiem w postaci Byun Baekhyuna. Mieć kogoś na wyciągnięcie ręki, ale nie móc go dotknąć, to nowe doświadczenie, którego nigdy nie sądził, że doświadczy.
-Długo jeszcze będziesz się na mnie gapił? Idź na lekcje. -Baek nie mógł zaprzeczyć, że Yeol miał to coś w oczach. Stop. Nie mógł o tym myśleć. Teraz czuł się tylko obrzydliwie, czując na sobie to pożądliwe spojrzenie.
-Ah, przepraszam. -oderwał pośladki od biurka i nachylił się do niego, by złożyć delikatny, szybki pocałunek na jego czole.
-Co ty wyprawiasz! Ktoś mógł tu wejść! -krzyknął, wycierając swoje czoło, jakby miał na nim najgorszą z najgorszych trucizn.
-Czyli, jak nie będzie zagrożenia zobaczenia nas, to mam pozwolenie? -zapytał się głupio i uśmiechnął się w ten swój sposób, którym potrafił uwieść każdą kobietę, nieważne  w jakim wieku była.
-Nie! A teraz spieprzaj. -ale Baek nie był kobietą i zaczynał tracić zimną krew przy nim. Do tego nie powinien tak mówić do ucznia. To dość niestosowne.
-Wiem, że pan tego chce, panie Byun. Do zobaczenia po zajęciach. -z tymi słowami na ustach zniknął z klasy, zabierając swoje rzeczy, a drzwi lekko kliknęły za nim.
-Jak cholera. -burknął pod nosem i usiadł na fotelu, po czym rozmasował skronie. -Pieprzony dzieciak.

***

  Baekhyun już do końca dnia miał zepsuty humor, a wykłady do osiemnastej nie pomagały w polepszeniu go. Pocieszający był tylko fakt, że mógł już w spokoju wrócić do domu, gdzie zanurzy się w swoim mięciutkim łóżku. Zaraz. Przecież zrobił test jednej z grup i musiał go jak najszybciej sprawdzić. To go trochę podbiło, ale odrzucił tą myśl, zastępując ją kołdrą i poduszką. O tak, musiał się pośpieszyć i sprawdzić te testy jak najszybciej. Nigdy nie sądził, że rola nauczyciela może być bardziej męcząca niż bycie pisarzem. Zdawało mu się, że pisanie po nocach i oddawanie prac na ostatnią chwilę, a potem jego dead end to było coś okropnego. Teraz już wie, że praca z ludźmi odpornymi na wiedzę jest o wiele gorsza. Do tego te głupoty, które wypisują na tak proste i logiczne pytania. To było najłatwiejsze, co tylko mógł zrobić, a jednak większość poległa.
-Kogo niesie? -burknął, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Nieznany numer.
Do: Baekhyun.

Dzień dobry, panie Byun.

  Zmarszczył brwi, czytając wiadomość. W jego głowie od razu zadźwięczał ten sarkastyczny głęboki głos.

Od: Baekhyun.
Do: Chanyeol.

Skąd do cholery masz mój numer?

Od: Chanyeol.
Do: Baekhyun.

Mam swoje źródła. Co pan robi? Może się pan nudzi?

Od: Baekhyun.
Do: Chanyeol.

Sprawdzam Twoje żałosne wypociny. Powinieneś słuchać moich wykładów i się uczyć, bo to co sobą reprezentujesz jest beznadziejne. Nie pisz do mnie i się ucz.

Od: Chanyeol.
Do: Baekhyun.

Dobrze, to niech pan mnie wpuści. Drzwi są zamknięte.

  Baekhyun przeklął pod nosem i odrzucił telefon na bok. Co ten dzieciak wyprawia? Coraz częściej sobie zadawał to pytanie, zwłaszcza gdy robił coś głupiego. Niby stał teraz pod jego drzwiami? Bardzo śmieszne, nawet nie mógł wiedzieć gdzie mieszka. Stop. Przecież ostatnio przywlókł jego zwłoki z powrotem do domu, gdy się upił. Nie rozmyślając już dłużej, wstał i podszedł do frontowych drzwi.
-Rzeczywiście tu jest. -mruknął do siebie, patrząc przez wizjer. Otworzył drzwi i nagle poczuł ciężar rzucającego się na niego chłopaka. Szybko go odepchnął od siebie. -Przestań mnie napastować.
-Ja po prostu się cieszę, gdy pana widzę. -Yeol już nie próbował drugi raz szczęścia, tylko zsunął buty że stóp i ruszył w głąb mieszkania.
  Mimo iż był tu tylko raz, bardzo dobrze pamiętał rozmieszczenie pokoi. W końcu musiał jakoś tamtej nocy ogarnąć upitej ciało Baekhyuna, które w ogóle nie chciało współpracować. Wszedł od razu do salonu i rozejrzał się. Było znacznie czyściej niż ostatnim razem. Wszystkie książki leżały na swoim miejscu, a ubrania znikły za pewne do szafy lub do pralki. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl. Oznaczało to, że jego Byun dbał poniekąd o porządek.
-I czego się tak szczerzysz? -westchnął, widząc jak gigant suszy zęby z nie wiadomo jakiego powodu, ale odpuścił drążenie tematy, gdy ten się nie odzywał i ruszył do kuchni. To całe sprawdzanie testów przyprawiło go o ból brzucha. Wywołany był też poniekąd tym, że nie jadł nic od kilku godzin.
  Nie odzywając się ani słowem wyjął kubeczek z ramen i nastawił wodę, aby się nagrzała. Jako pisarz przywykł do jedzenia śmieciowego żarcia. Było szybsze i łatwiejsze w przygotowaniu, a przecież on nigdy nie potrafił po ludzku czegokolwiek ugotować. Gdy woda była już gotowa, zalał nią makaron i odstawił na chwilę na bok, by namiękło.
-Ma pan zamiar to jeść? -Baekhyun aż podskoczył przestraszony, słysząc za sobą głos chłopaka. Tak pochłonęło go przygotowywanie ramen, że zapomniał, że nie jest sam.
-Tak, masz z tym problem? -odwrócił się do niego przodem i spojrzał na niego.
  Stali tak chwilę, mierząc się wzrokiem, ale Chanyeol odpuścił. Przesunął w bok lekkie ciało nauczyciela i chwycił w ręce kubeczek z "jedzeniem". Zniknął z nim na chwilę z kuchni, ale zaraz wrócił z opróżnionym i wyrzucił go od razu do śmieci. Nie mógł przecież pozwolić, żeby jego Baekhyun się odżywiał w taki sposób. Dlatego postanowił, że sam musi mu coś ugotować, skoro on nie chce. Zsunął z ramion kurtkę i rzucił ją w bok, bo tylko by mu przeszkadzała.
-Hej! Chanyeol! Mówię coś do ciebie. -uderzył go lekko w tył głowy, by zwrócić na siebie jego uwagę. -Co zrobiłeś z moim ramen, do cholery?
-Ma wycieczkę po kanalizacji. -wystawił mu język przez ramię, zaglądając do lodówki.
  Nie było tam praktycznie nic poza ogórkiem, pomidorem, papryką, śmietaną i kawałkiem jakiegoś mięsa. Wydawało mu się, że była to pierś z kurczaka, ale nie mógł dać sobie za to uciąć ręki. Westchnął do siebie i wyjął stamtąd wszystko na blat. Był wdzięczny Baekhyunowi, że już więcej mu nie przeszkadzał i poszedł obrażony do swojego gabinetu. Jeszcze go udobrucham. Pomyślał i przygotował mięso do smażenia, po czym posiekał warzywa w kosteczkę. Chwilę później mięso było już na patelni przyprawione, a on brał się za zrobienie czegokolwiek ze śmietany. Nie miał zbyt dużego pola do popisu, więc zmieszał z nią kilka ziółek i oliwę, którą znalazł w jednej z szafek. Swoją drogą, to nie był pewny, czy data ważności obejmowała ostatni rok, ale wolał nie poruszać tego faktu. Oliwa to oliwa, to chyba się nie psuje, a przynajmniej tak myślał. W końcu nie był zbyt dobry w gotowaniu. Same podstawy.
-Chodź tu za... shit. -chrząknął przypominając sobie, że miał się z nim droczyć. -Panie Byun, za chwilę kolacja. -przerzucił kurczakopodobne coś na talerz i polał go po wierzchu sosem, który skleił ze śmietany. Zaraz obok pojawiły się też ładnie ułożone warzywa. W tym momencie Park był z siebie ogromnie dumny. Dawno nie gotował, bo przecież miał kucharzy w domu, ale nigdy nie przytrafiło mu się gotowanie dla kogoś. To zupełnie inne uczucie. Takie ciepełko na sercu czuł.
  Po dłuższym odczekaniu Baekhyun się w końcu pojawił z nieco nie pocieszoną miną, ale usiadł do stołu i zaczął przyglądać się jedzeniu na talerzu. Niecodziennym dla niego było takie... coś. Nawet nie sądził, że ma w domu coś z czego można było cokolwiek zrobić. Słysząc tuż przy uchu ciche, ale głębokie "smacznego" zaczął jeść, by zakryć lekko zaróżowione policzki. Dlaczego w ogóle jego twarz tak reagowała? Ten cichy głos i oddech na szyi? To powinno powodować tylko odrzucające dreszcze, a nie coś takiego.
  Odrzucił jednak bardzo szybko rozmyślania na temat reakcji swojego organizmu, gdy zrozumiał, że je coś wspaniałego. Nigdy nie jadł czegoś tak dobrego. Z tego wszystkiego jedząc zaczął się do siebie uśmiechać. To nie było nic wielkiego, tylko mięso z sosem i warzywami, a tak dobre.
-Smakuje panu? -tym razem przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a widelec upadł na talerz. Jakby zesztywniał, a Chanyeol bardzo szybko wykorzystał tą sytuację, odkręcając jego krzesło w swoją stronę. -Dzisiaj sprawię, że nie tylko pana kubki smakowe będą w niebie. -kolejnym, co Baekhyun poczuł, to były lekko zwilżone usta na swoich wargach.


----------------------------------------------------------
I kolejny rozdział, tym razem nieco niespodziewane sytuacje ^^.

wtorek, 6 września 2016

Całkiem nowy. Rozdział 3

  Pierwszy tydzień w pracy zawsze był najtrudniejszy i przede wszystkim najważniejszy, zwłaszcza, jeśli chciało się dobrze wypaść. Niestety Baekhyun... ach, szkoda gadać. Może i pierwszego dnia dał czadu i zapanował nad najgorszą grupą uczniów, ale nazajutrz... To była inna bajka. Podsumowując w nocy schlał się na trupa, obudził się niczego prawie nie pamiętając i na totalnym kacu pognał do szkoły, gdzie zbłaźnił się przed szefem. Dosłownie piękny początek nowej współpracy. Do tego wszystkiego można dorzucić dziwnego siwego chłopaka, który się na niego uwziął, jakby jeszcze mało miał problemów na głowie.
-Ja ci mówię. Wyrzucą mnie w przedbiegach. -siedział właśnie na ławce po skończonych porannych wykładach. Była piękna pogoda, więc postanowił się zatruć życie swojemu chińskiemu przyjacielowi. -Tao... co z tego, że dyrektor wygląda na takiego, co by pozwalał komarom się gryźć, tylko dlatego, że nie chce nikogo i niczego zabijać? Jak tak dalej pójdzie to wylecę... -westchnął ciężko. Już od piętnastu minut wypłakiwał się w telefon i jego przyjaciel miał dość, więc szybko go spławił i się rozłączył.
-Zabawne. Myślę jednak, że wolę zabić komara, niż dać się zeżreć żywcem. -Baekhyun usłyszał obok siebie delikatny głos, a zaraz w zasięgu jego wzroku pojawił się szef. Aż go zamurowało, to co powiedział. -Spokojnie, nie wyrzucę cię... ach, nie przeszliśmy jeszcze na "ty". Przepraszam. Jestem Luhan, możesz mi mówić po imieniu.
-B-Baekhyun. -był tak przerażony możliwością usłyszenia całej rozmowy przez niego, że nie zdążył zarejestrować momentu, w którym uścisnął jego dłoń.
-Spokojnie, ja nie gryzę. -zaśmiał się i założył nogę na nogę, odchylając głowę w tył. -Mam nadzieję na owocną współpracę... czy coś. -wciągnął świeże powietrze nosem, a jego głos już nie był taki milutki i przyjazny. Wygląda na to, że dyrektor nie był tak całkowicie miłosiernym aniołkiem ze skrzydełkami w tyłku i aureolą na głowie.
-Ja... chciałbym przeprosić za moje wczoraj-
-Spoko. -uniósł rękę do góry przerywając mu. -Nie przepraszaj, tylko następnym razem nie przychodź na kacu na wykłady. -Baekhyun wyłupił na niego oczy. -Coś ty taki zdziwiony? Zionęło od ciebie wódą, jak z gorzelni. Ciesz się, że nie opieprzyłem cię przy uczniach. -zaśmiał się i wstał, wsuwając ręce do kieszeni. -Następnym razem, jak się schlejesz, to po prostu nie przychodź. Wszyscy wiedzą, że po 15 minutach mogą się zwijać. -odmachnął mu i poszedł z powrotem do budynku.
  Z pewnością z tą szkołą było coś nie do końca w porządku. Studenci w cholerę dziwni, a i dyrektor jakiś taki... skomplikowany. W jednym momencie jest miły, kochany, kwiatki, rzyg tęczą i te sprawy, a w drugiej znowuż wyluzowany, jak normalny człowiek. Nigdy nie sądził, że dyrektor jakiejkolwiek szkoły może taki być, powinien się zachowywać bardziej jakby... miał kij w dupie. Taki sztywny.
-Och! Panie profesorze!
-Daleko mi do niego. -mruknął pod nosem i uniósł wzrok na grupkę dziewczyn, które do niego podbiegły.
-Niech pan taki skromny nie będzie. Potrzebujemy pomocy. -kilka z nich pisnęło z zachwytu, gdy uśmiechnął się w odpowiedzi. Był aż tak popularny?

  Promienie słońca padały idealnie na twarze chłopaków siedzących na poduszkach pod drzewem na patio. Niby liście nad nimi, ale nie zdawały egzaminu. Powinny chociaż trochę chronić ich od słońca, a one nic. Jednak to nie było zbyt dużym problemem, zwłaszcza, że jak już się tam uwalili, to nie chciało im się stamtąd wstawać.
-Wiecie co? Chyba się zakochałem. -Chanyeol założył ramiona za głowę i przymknął powieki, uśmiechając się do siebie, jakby nie wiadomo o czym chorym myślał.
-Że co proszę kurwa? -Jongin prawie zakrztusił się piwem, które bezkarnie sączył z puszki. Zawsze twierdził, że na mocnym kacu powinno się wypić piwo, żeby główka nie bolała za bardzo. Nieważne było ile razy to przeczucie było miażdżone przez kolejny dzień okropnych wymiotów, dla niego liczył się jeden sukces tego sposobu.
-Ty? Zakochany? Nie pierdol. -Sehun natomiast miał swój sposób na złe samopoczucie. Mianowicie były nimi skręty z marihuany, którą po cichaczu wyhodował w piwnicy.
-Ten opalony debil może, to ja też. Walcie się. -uchylił powieki i rzucił okiem na grupkę dziewczyn, która zebrała się wokół jednej z ławek. -A tym co się stało? Nie za dużo cycków w jednym miejscu?
-Dopadły w końcu tego nowego gościa od literatury. Jak mu tam było? Coś na "b". -Sehun podrapał się z tyłu głowy. Nim zdążył zwrócić wzrok z powrotem na Parka, ten już się podniósł i szedł w stronę grupki dziewczyn.
-Wara, głupie suki. -mruknął przeciskając się między nimi tak, że tylko kilka naokoło niego zdołało to usłyszeć i się usunąć. -Pożyczam sobie pana Byuna. Dziękuję. Do widzenia. -chwycił szybko jego nadgarstek i przecisnął się z nim z powrotem na zewnątrz.
-Hej! Co ty wypra-przestraszony Baekhyun przerwał, gdy jedna z rąk Chanyeola uderzyła tuż przy jego głowie w ścianę, a druga przycisnęła go do niej. Zadarł lekko głowę do góry, by spotkać się z jego wzrokiem. Jego wyraz był nieodgadniony i Byun nie wiedział, co miał myśleć.
-Ładnie to tak otwarcie flirtować z uczennicami? Co? -warknął, schylając się lekko. Jego lewa dłoń zsunęła się z klatki wykładowcy na jego biodro, na co tamten szybko zaprotestował, próbując się wyrwać. -O nie, teraz jest pan na mojej łasce, panie Byun. -przycisnął jego biodro mocniej do ściany, sam się przybliżając. Stali teraz tak blisko siebie, że ich nogi skrzyżowały się, a brzuchy i krocza lekko na siebie napierały.
-Co ty-
  Tym razem nie mógł dokończył z powodu prawej ręki Yeola, która chwyciła w mocnym uścisku jego policzki, powodując, że usta znieruchomiały w lekkim rozwarciu. Chłopak dłużej nie mógł czekać, tak się w nim gotowało, że niewiele myśląc złączył ich wargi w mocnym, wymuszonym pocałunku. Nic na to nie mógł poradzić, po prostu tego teraz potrzebował. Wcisnął mocniej palce w szczękę opierającego się Baekhyuna, a ten mimowolnie rozchylił zęby, tym samym wpuszczając do środka jego język.
  Byun nie mógł nic wskórać, mimo, że próbował odepchnąć chłopaka rękoma. Różnica dziesięciu centymetrów i za pewne około ośmiu lat, dawała Yeolowi nad nim przewagę. Ten pocałunek to było coś ponad jego możliwości psychiczne, ale w momencie, gdy poczuł dłoń na swoim pośladku niemalże eksplodował. Co jest nie tak z tym kretynem?! Krzyczał w środku. Kolejną rzeczą jaką poczuł to były długie zimne palce wślizgające się pod materiał jego spodni i zaraz też bokserek. Zagotowało się w nim mocniej niż mógł się spodziewać, ale dłoń Yeola parła naprzód w stronę jego krocza. Było na prawdę niebezpiecznie blisko, ale w ostatniej chwili wpadł na pomysł. Ugryzł mocno język chłopaka i wykorzystując wytrącenie z równowagi, odepchnął go, jednocześnie wysuwając jego dłoń ze swoich spodni.
-Czyś ty do reszty ochujał?! Ty!... Ty popierdoleńcu! -podszedł do niego i zaczął go lać po plecach pięściami. Oczywiście nie było to zbyt mocno. Nie mógł dopuścić do skargi o znęcanie się nad uczniami.
-Yah! Przestań do cholery się drzeć! -chwycił mocno jego nadgarstki i przyciągnął go bardzo blisko siebie, tak, że stykali się klatkami piersiowymi. -Ciesz się, że pomyślałem, żeby schować się za rogiem, bo już nie miałbyś pracy. -szepnął mu do ucha, wywołując ciarki na jego całym ciele. -Od dzisiaj jest pan mój, panie Byun. -ugryzł lekko płatek jego ucha i odsunął się, po czym zniknął z pola widzenia.
-Ten pieprzony... -oparł się plecami o budynek i opadł pod nim na ziemię.
  Mętlik, jaki panował w jego głowie, to była istna poezja. Nigdy nie sądził, że będzie napastowany seksualnie przez ucznia. Stop. Przez ucznia płci męskiej. O dziewczynę by się tak nie wściekł, ale.... Park Chanyeol to była przesada. Następnym razem kretyn oberwie. Stop. Jakim następnym razem? Nie będzie go, on już tego dopilnuje. Nie mógł przecież pozwolić, żeby taki gówniarz mu się stawiał. No bo ile on mógł do cholery mieć lat? Ze dwadzieścia pewnie i tak bez szacunku się do niego odnosił.
-Utnę ci chuja, gówniarzu i mnie popamiętasz...O cholera. -burknął, spoglądając na zegarek. Cała jego przerwa na odstresowanie się przed kolejnym wykładem znikła w mgnieniu oka przez tego olbrzyma. -Te dzisiejsze dzieciaki rosną za wielkie i silne. Po za tym przez niego zacząłem okropnie bluzgać.-podniósł się z ziemi i otrzepał nogi, po czym ruszył do sali, w której czekała już grupa uczniów, wliczając w to tego siwego dzieciaka. Stanowczo musiał przestać zaprzątać sobie nim głowę i przede wszystkim nie powinien już więcej mówić do siebie.

***

-Jongin i jak tam ta twoja jedyna? -śmiech Sehuna rozszedł się po pustej sali we wschodnim skrzydle budynku. Tam rzadko ktoś zaglądał, więc bardzo często tam siedzieli po zakończonych zajęciach, gdy akurat w domu Chanyeola nie mogli.
-Ha, ha. Uśmiałem się. -rzucił w niego jednym z grubych tomiszczy podręczników. Oczywiście wycelował idealnie w jego głowę, więc książka trafiła prosto w czoło chłopaka. -Mógłbyś nie kpić sobie ze mnie chociaż ten jeden raz? -w odpowiedzi uzyskał jedynie zaprzeczenie głową.
-O co wam do chuja znowu chodzi, co? -Yeol westchnął ciężko. Miał dość już przekomarzanek przyjaciół. Nie miał na to dzisiaj ochoty.
-Otóż "ta jedyna" Jongina okazała się być "tym jedynym". Oczywiście dostał ogromnego kosza nim zaczął się w ogóle starać. -Oh nie mógł powstrzymać śmiechu patrząc to na Jongina, to na Chena, który siedział cicho w kącie pokoju. -Tak, więc gdy ja miałem odlot, a nasz karmelowy przyjaciel wypłakiwał się w poduszkę, Minseok... tak chyba miał na imię... nie ważne, istotne jest to, że poszedł cudzołożyć z jakimś chłopakiem, który, cytuję "potrafi zapanować nad swoimi potrzebami". -gdy Chanyeol nie zrozumiał, o co mu chodziło, Sehun kontynuował. -Bo Jongin się za bardzo podniecił i latał z pełnym wzwodem po barze.
-Zamknij się! -kolejna książka poleciała w jego stronę, ale tym razem nie trafiła. Cała sytuacja z poprzedniego wieczora ubawiłaby Chanyeola, gdyby nie fakt, że musiał mocniej pomyśleć, nad usidleniem profesorka, więc nawet nie skupił się na tym, co przyjaciel mówił.
-Hej! Dlaczego się nie śmiejesz do cholery?
-Mówiłem, że się zakochałem. Nie mam czasu na takie pierdoły. -wstał i wyszedł, zostawiając swoich przyjaciół nieco zbitych z tropu.


----------------------------------------------------------
Dobiliśmy wspólnymi siłami do końca trzeciego rozdziału. Jak się podobało? Liczę, że sprostałam wymaganiom. Do następnego~~

środa, 31 sierpnia 2016

Całkiem nowy. Rozdział 2

  W momencie, w którym Chanyeol i jego przydupaski weszli do baru, zajęli miejsca przy jednym z oddalonych od parkietu stolików. Mimo tak dalekiego położenia od baru stojącego na przeciw, po drugiej stronie pomieszczenia, byli w stanie dostrzec trójkę osób, które tam były. Zaraz jednak tylko dwoje z nich było widać. Park zmarszczył brwi. Ma jakieś omamy czy co?
-Co do-
  Przerwał, gdy tylko doleciał do niego skrawek słowa. Baek. Dalej już nie usłyszał, ale wcale nie musiał. Na parkiecie po chwili znalazła się jedna szczupła sylwetka, kołysząca się do piosenki z głośników. Zaraz obok niego pojawił się nieco niższy i chudszy... chłopak. Tak, to był chłopak, bo mężczyzną nie można go było nazwać. Chwilę się mu przyglądał, ale przeniósł wzrok na drugiego, zwracając sobie uwagę, że za długo się gapi. To co ujrzał, a raczej kogo, zamurowało go. Byun Baekhyun. Tym razem wiedział czyja to twarz i skąd ją kojarzył. Jego nauczyciel literatury właśnie tańczył w bardzo wyzywający sposób na środku pustego parkietu. W barze przeznaczonym jedynie dla gejów. Ciekawe. Ale cholera... te obcisłe czarne rurki, czy aby na pewno miał odpowiedni dopływ krwi do jego p...? Stop. Chanyeol potrząsnął głową, co przykuło uwagę jego przyjaciół, również wpatrujących się uprzednio w dwójkę tańczącą na środku.
-Panie Park? Czy wszytko w porządku? -Chen położył dłoń na plecach Yeola i pomasował je troskliwie. Nie, żeby się martwił jego olbrzymią osobą, po prostu wiedział, że oberwie mu się jeśli tylko coś stanie się ukochanemu synowi szefa.
- Przestań pieprzyć te cholerne głupoty o "panu Parku". -Sehun już nie wytrzymał.
-Ej, obaj. Spokojnie. Nic mi nie jest. -sprawca zamieszania podniósł się z miejsca i z rozmachem zdjął z siebie marynarkę, po czym rzucił ją na głowę Jongina.
-Co do chuja?! -krzyknął, ale Yeol go już nie słyszał i szedł jak w transie w stronę parkietu i dwóch gibiących się ciał.
  W ślad za nim po chwili zastanowienia ruszyli jego przyjaciele. Co tak na prawdę nim kierowało? Chanyeol nie wiedział, ale po prostu szedł z zamiarem przyklejenia się do tego suchego ciałka. Zagadką dla niego był fakt, że tak nagle zaczął się interesować swoim nauczycielem. Nie żeby kiedyś nie podkochiwał się w nauczycielkach z podstawówki, czy gimnazjum, ale halo! Byun był z pewnością facetem, a takie zainteresowanie jego osobą było dość nie spotykane. Po za tym Yeol miał dziewczynę, on zawsze je miał. Chociaż od roku miał tylko jedną, to nigdy przedtem nie zasmakował faceta. Co ważniejsze, nigdy nawet nie miał takich zapędów, a teraz co? Aż go rwało do niego.
-Panie Byun. Miło pana tutaj widzieć. -zaszedł go od tyłu, od razu kładąc dłonie na jego biodrach. Na ten gest Baekhyun aż się wzdrygnął i odskoczył, pamiętając bardzo dobrze do kogo należy ten głęboki głos.
-Nie dotykaj mnie w ten sposób. -odwrócił się do niego przodem nie przestając gibać się w rytm muzyki. Rozejrzał się po parkiecie i zauważył, jak naokoło niego i przyjaciela pojawiło się kilku chłopaków, którzy przyszli z... jego uczniem. Cholera. Nawet nie wiedział, jak on się nazywa.
-A w jaki sposób bym mógł? -przysunął się do niego z powrotem, lekko się nachylając, by móc mówić mu wprost do ucha.
-W żaden. -westchnął ciężko i odepchnął go od siebie.

  Dalej już szło bez przeszkód i Baekhyun dziękował Bogu, czy komukolwiek, kto tam pieli chwasty na chmurkach, że chłopak nie próbował jakichś dziwnych rzeczy. Natomiast Chanyeol po prostu cierpliwie czekał. Tak się razem zakręcili, że wraz z Minseokiem, bo tak okazał się nazywać przyjaciel jego nauczyciela, rozpili całe towarzystwo. Obaj nie pili alkoholu, a nawet, jak ktoś ich zmuszał, to barman nalewał pod blatem wody do ich kieliszków. W ten oto sposób około drugiej w nocy cała zgraja była narżnięta w trzy dupy, a zwłaszcza Byun.
-Panie Byun, powinien pan wracać już d-
-Zamknij się... gówniarzu. Ja mam... dwadzieścia osiem lat...Ja! -okropnie plątał mu się język, a słowa wyciekały z jego ust z ogromną trudnością. Yeol nie sądził, że aż do takiego stanu go doprowadzi. -...znam swoje prawa! -wystawił palec wskazujący, lekko chwiejąc się pod wpływem zbyt dużego stężenia alkoholu w jego żyłach, a na jego twarzy pojawił się wyraz wskazujący na poszukiwania rozumu.
  Yeol tylko westchnął ciężko i chwycił Baekhyuna w pasie, by zaraz przewiesić go sobie przez ramię. Ruszył w stronę schodów, na odchodne rzucając barmanowi by dopilnował, że Sehun trafi do taksówki. O Jongina i Chena się nie martwił, bo nimi zajął się już pół godziny temu Minseok. Na szczęście zdążył wziąć od niego adres tej upitej dupy, bo z pewnością nie byłby teraz w stanie skleić do kupy myśli, gdzie mieszka.
-Tylko nie zwymiotuj. -włożył półmartwe ciało nauczyciela do samochodu i przypiął go pasami, by potem samemu zająć miejsce za kierownicą. Spodziewał się jakichś protestów, wyzwisk, czy czegokolwiek, ale ten nawet się nie odzywał. Yeol spojrzał na niego kątem oka i zobaczył, że ten odleciał do krainy snów, baranków i chuj wie czego jeszcze.

***

  Baekhyun obudził się z okropnym bólem głowy. Jedyne co był w stanie zarejestrować, to fakt, że był w łóżku. W swoim łóżku i to było cudowne. Oznaczało to, że nie polazł gdzieś z jakąś podejrzaną osobą i nie spędził z nią nocy. Inaczej obudziłby się z cudzym mieszkaniu. Jednak i tak coś mu nie pasowało. Po pierwsze nic nie pamiętał od momentu wypicia kamikadze, więc nie wiedział, jak znalazł się w domu. Drugą rzeczą był zapach świeżej kawy i... jakiegoś jedzenia dochodzący zza uchylonych drzwi.
-Ktoś tu jest... -szepnął do siebie i poderwał się z łóżka na równe nogi. Chwycił za kij baseballowy, który zwykł mieć obok oparty o ścianę i ruszył niepewnym krokiem w stronę kuchni.
  Scena niczym z durnego amerykańskiego filmu. W tym przypadku chłopak w samej bieliźnie trzymający w ręku kij, skradał się powoli do kuchni. Gdy tylko wyskoczył na jej środek, krzycząc głośne "Ha!", zauważył, że w mieszkaniu był tylko on sam, a na stole stało jedynie śniadanie i kubek pełen kawy z przyklejoną karteczką do niego. Podszedł tym razem pewniej, odrzucając lekko kij w tył na podłogę. Chwycił karteczkę w rękę i przeczytał ją na głos.
-"Śniadanie na stole i kawa. Niestety nie mogłem poczekać dłużej, ponieważ śpieszyłem się na wykłady. Do zobaczenia o 12 na zajęciach, panie Byun." -zmarszczył brwi i przeczytał adresata liściku. -Kim do cholery jest Park Chanyeol? -westchnął ciężko i pomiął karteczkę. Nie było teraz czasu na rozmyślanie nad dziwnymi zdarzeniami. Spojrzał na zegarek, wiszący w kuchni nad barkiem. Długa wskazówka była zbyt niebezpiecznie blisko wybicia równo południa.
  Zerwał się pędem do łazienki, w której dziesięć minut zajęło mu umycie się i ogarnięcie. Kolejne parę minut stracił na ubieraniu się i piciu wielkimi haustami kawy. Oczywiście poparzył sobie język, ale to nie było istotne. Teraz, gdy zegar wybijał dwunastą wsiadał do samochodu i zaraz pędził w stronę szkoły. Na szczęście nie było tak daleko, więc po siedmiu minutach wpadł do klasy, przykuwając tym samym uwagę wszystkich uczniów. Pieprzony Park Chanyeol, kimkolwiek jesteś, wiedz, że znajdę cię i zamorduję.
-Przepraszam za spóźnienie, a teraz cisza. -klasnął w ręce i spojrzał znów na zdziwioną grupę uczniów. W tym momencie nie wiedział o co może im chodzić. -Mam coś na twarzy?
-Ekhem... przepraszam, ale pańskie wykłady zaczynają się za godzinę, panie Byun. -oczy Baekhyuna wystrzeliły z orbit w stronę głosu tuż za sobą. Wydobył się on z nieco wyższego mężczyzny od niego o anielskiej twarzy i kasztanowych włosach.
-P-Pan dyrektor. -przełknął głośno ślinę i przepraszając tysiąc razy wyszedł z klasy. Oparł się o ścianę na korytarzu i uderzył w nią lekko głową. -Chanyeol, ty tępy chuju...
-Och. To mnie uraziło, panie Byun. Przezywanie uczniów jest wbrew wszelkiej etyce, nie sądzi pan? -nie wiadomo skąd przed nim wyrosło ogromne drzewo o siwych liściach. Nie, moment, to jego uczeń. Ten, który był podły dla swojej dziewczyny. Po chwili namysłu i dłuższym łączeniu wątków-wina zespołu dnia drugiego- doszedł, że osoba przed nim to właśnie...
-Park Chanyeol.
-A i owszem. -uśmiechnął się, lekko pochylając się w jego stronę, by stać z nim twarzą w twarz. -To przedstawienie przed chwilą było niesamowite. Żeby widział pan swoją zaskoczoną i jednocześnie przerażoną minę.
-Ty.... Ty podła łajzo. Wierutna.... ugh! -krzyknął z frustracji, czochrając swoje włosy. Ten brak możliwości wyzywania uczniów był okrutny, a zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znajdował.
-To kara. -uśmiechnął się w tajemniczy sposób i odsunął się od niego, wiedząc, że obserwują ich kamery. Nie chciał przecież, żeby nauczyciel wyleciał przez niego z pracy. Co to, to nie, jeszcze nie wybawił się nim dostatecznie.
-Za co, do cholery?
-Nie zatańczył pan ze mną wczoraj, a obiecał mi pan, panie Byun. -Baekhyun nie wiedział, czy bardziej irytujący był ironiczny sposób wypowiadania "panie Byun" przez niego, czy sam byt Chanyeola i jego stosunek do niego.
-Nie pierdol głupot. -westchnął ciężko i postanowił, że zakończy tą rozmowę. W końcu prowadziła do nikąd, a on nie miał ochoty droczyć się z uczniem. Bolała go głowa jak cholera i pragnął teraz tylko gorącego ogromnego kubka kawy ze Starbucksa. -Wracaj do swoich obowiązków i nie zawracaj mi już głowy. -Ruszył w stronę wyjścia ze szkoły, ale gdy nie słyszał żadnych odpowiedzi, czy dogryzek, spojrzał za siebie i westchnął ciężko, widząc, że Chanyeol za nim podążał. Czego ten dzieciak chce? Tego nie wiedział, ale postanowił go zignorować.


----------------------------------------------------------
Witajcie! To już drugi rozdział za nami. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się, że taki krótki, ale nie wiedziałam, co mogłabym z tego jeszcze wykrzesać ^^' Następny będzie dłuższy i ciekawszy, obiecuję! Do następnego!

niedziela, 28 sierpnia 2016

Nigdy nie chciałem.

Hejka! Postanowiłam tym razem uraczyć Was czymś innym, więc no... zapraszam do czytania! ^^
A i nie daję tagów, żeby nie było spoilerów.


  Od dwóch tygodni nie widział światła słonecznego, a o świeżym powietrzu mógł jedynie pomarzyć. Wiedział doskonale w jakiej sytuacji się znajdował, ale dlaczego? Co znów poszło nie tak, że siedział związany w pustym pomieszczeniu pozbawionym okien? Gdyby nie stalowe lekko przyrdzewiałe drzwi, straciłby jakąkolwiek wiarę w to, że kiedykolwiek stamtąd wyjdzie. Robił wiele okropnych rzeczy, ale nigdy nie sądził, że przyjdzie mu za to jeszcze zapłacić i to w taki sposób.
-Myślisz... już.... przytomny.. -przez grubą ścianę usłyszał przytłumiony głos jakiegoś mężczyzny, a zaraz o tym drzwi uchyliły się z okropnym piskiem.
  Do pokoju weszło dwóch wysokich chłopaków, lecz nie był w stanie ocenić ich wieku, czy nawet koloru włosów. Zbyt dużo czasu spędził w ciemnościach, ale mimo wszystko dalej nie mógł dostrzec niektórych szczegółów. Jeden z nich podszedł do niego i kucnął tuż na przeciw, świecąc latarką mu po oczach. Ból jaki wtedy poczuł był nie do opisania, a nawet, gdy zacisnął powieki, majaczyły mu przed oczami jasne mroczki.
-Yah... Baekhyun, czy jak ci tam było... -usłyszał głęboki głos tuż przy uchu, a jego głowa została lekko uniesiona za pomocą dwóch palców. Ból w oczach minął bardzo szybko, ale wrzynające się w nadgarstki liny nie mogły mu dać spokoju. -Odpowiedz, do cholery.
-T-Tak. -stęknął cicho, gdy chude palce ścisnęły jego szczękę niemalże ją miażdżąc.
-Dobry chłopiec. -uścisk się poluźnił, a chłopak wstał, ciągnąc go lekko do przodu. Całe ciało Baekhyuna okropnie bolało, dlatego następnym co się stało, był upadek na zimną i twardą podłogę.
-Nie męcz go tak. -drugi z nich w końcu się odezwał, ale jedynie stał oparty o framugę drzwi wejściowych. Patrzył się na niego tym przeszywającym wzrokiem, jakiego Baek nigdy wcześniej nie doświadczył, ale wtedy zapadła ciemność i nie wiedział już co się z nim działo.


  Baekhyun obudził się w tym samym pomieszczeniu, w którym spędził ostatnie dni, jednak czuł się inaczej. Nic go nie bolało, a liny zniknęły z jego nadgarstków. Do tego wszystkiego w pokoju pojawiło się łóżko, nie wyglądało na miękkie, ale nie mógł w tej sytuacji narzekać. Zwłaszcza, że obok stała taca z jedzeniem. Długo się nie zastanawiał i doczołgał się po chwili do niej, by zaraz wbić zęby w kawałek chleba. Jak teraz o tym pomyślał, nie pamiętał by przez ostatnie dni cokolwiek jadł, więc jak przeżył? Odrzucił szybko tę myśl, bojąc się, że jedzenie choć skromne, to zniknie i znów będzie cierpiał. Był zbyt przejęty jedzeniem niczym wygłodniałe zwierzę, dlatego nie zauważył, że był obserwowany.
-Spokojnie. Nikt ci tego nie zabierze. -znów usłyszał ten spokojny głos wydobywający się z okolic drzwi. Szybko tam spojrzał i zobaczył chłopaka, który do niego ostatnio przyszedł, nim... stracił przytomność. -Jedz dalej. -i jakby za rozkazem, podążył za tym co mówił nieznajomy.
  Na tacy leżał też kawałek mięsa. Wyglądał dość podejrzanie i Baekhyun nie wiedział, czy powinien go zjeść. Jednak słysząc, jak przewraca mu się w żołądku, nie miał wyboru i po kilku krótkich chwilach taca była pusta. Potrzebował już tylko popić to wszystko chociaż kroplą wody, ale to nie było mu dane. Na tacy nie było żadnej szklanki, więc wzdychając cicho, wczołgał się na łóżko i wcisnął się plecami w róg ścian. Z podciągniętymi nogami pod klatkę wpatrywał się w chłopaka pod drzwiami, który nie wiedzieć czemu tam tylko stał i go obserwował.
-Nie powiem ci tego. -nim Byun zdążył zadać pytanie, uzyskał na nie odpowiedź. Czy aż tak przewidywalnym było spytanie się, co od niego chcą?
  Gdy tak się zastanawiał, chłopak podszedł bliżej tylko po to, by zabrać pustą tacę i wycofać się z powrotem do drzwi, które zamknęły się za nim z lekkim piskiem. Powinni je naoliwić. Pomyślał i opadł na twardy materac. Na łóżku nie było nic, żadnej kołdry, poduszki, czy nawet koca. Zadowoliłby go nawet kawałek cienkiego materiału, by tylko poczuć na sobie coś więcej niż śmierdzące, porwane ubrania. Ile już czasu się nie mył? Tego nie wiedział. Tak właściwie, to stracił poczucie czasu i nie miał pojęcia już ile czasu tam siedział. Rozmyślając o tym wszystkim, jego zmęczone powieki się zamknęły i zapanował większy mrok.


  Tym razem obudził go ruch. Jego ciało było gdzieś przenoszone, a on jedyne co mógł zrobić, to dać się ponieść. Dopiero po chwili odchylił powieki, by zaraz je szybko zamknąć. Światło mijanych lamp totalnie go oślepiło, co nie umknęło uwadze niosącej go osoby, która przycisnęła jego twarz do swojej... chyba klatki. Baekhyun nie mógł być tego pewny. Cały świat wokół wirował, a światła przed oczami wariowały, wprawiając jego głowę w okropny ból. Jedynym, co go powoli zaczęło uspokajać, był ledwo wyczuwalny zapach wanilii wydobywający się z tej osoby.
-Puść... mnie.... -to było jedyne, co mu przyszło do głowy i co był w stanie z siebie wyrzucić. Znów wszystko go bolało, coś w tamtym jedzeniu musiało być, biorąc pod uwagę to, jak szybko udało mu się zasnąć zeszłej nocy. Cholera. Nawet nie wiedział, czy spał w nocy, czy w dzień.
-Jeszcze nie. -usłyszał znajomy głos przy uchu i już wiedział, że to był on. Ten, którego spotkał pierwszego dnia i kolejnego.
  Zaczął się zastanawiać nad tym, co tak właściwie się działo, ale przestał w momencie, gdy się zatrzymali, a światła jakby zmniejszyły swoją jasność. Znajdowali się teraz w nieco mniejszym pomieszczeniu niż jego pokój, Baekhyun zauważył. Zaraz poczuł pod nagimi stopami zimno kafelek. Podłoga nie wydawała mu się stabilna, albo to był problem z jego nogami. W końcu bardzo długo ich nie używał, dlatego niczym dziwnym była jego utrata pionu. Potem kilka ruchów stało się bardzo szybko i nim się obejrzał stał podtrzymując się cichego chłopaka. Nie wiedział, jak ma go nazwać, w końcu nie znał jego imienia.
-Dziękuję. -powiedział dość cicho, ale nie oczekiwał odpowiedzi, której ostatecznie nie otrzymał.
  Stali tak chwilę, nim chłopak ruszył się trzymając go mocno. Chwilę później siedział na drewnianej ławce, wyrwanej niczym z jakiegoś amerykańskiego serialu o szkole. Kolejną rzeczą jaką poczuł, był delikatny dotyk na swoich obojczykach,a potem niżej. Palce przesuwały się coraz niżej odpinając guziki jego koszuli. Musiała być kiedyś biała. Pomyślał, gdy ta zsuwała się z jego ramion. Zaraz w jej ślad poszły jego obcisłe spodnie i bielizna. To była dość krępująca sytuacja. Facet, którego nie znał właśnie go rozebrał i... co on do cholery robił? Baekhyun patrzył z przerażeniem, jak obok jego ubrań upada koszula w pionowe różowo-czarne paski. Dopiero wtedy, gdy zadarł do góry głowę, mógł przyjrzeć się twarzy nieznajomego. Była podłużna z charakterystycznymi azjatyckimi rysami, a włosy okalające ją były koloru czarnego. Chłopak nie wyglądał na strasznego, ale Baek był okropnie wystraszony całą sytuacją.
-Spokojnie. Nic ci nie zrobię. -i nieznajomy schylił się do niego, by złapać go niczym księżniczkę i wnieść do kolejnego pomieszczenia.
  Tutaj wszystko było jakby czystsze. Na ścianach były ciemne kafelki, takie jak i na podłodze, natomiast oprócz tego wystawało z nich kilka deszczownic. Nieco niżej obok każdej wisiała słuchawka od prysznica. Znajdowali się w przestronnej łazience, w której panował półmrok. Nie ze względu na jego nabyty wstręt do światła, po prostu większość żarówek wysiadła, a pozostały co rusz mrygały.
  Baek spodziewał się tego, co nastąpiło. Podeszli do jednego z pryszniców i znów poczuł na stopach zimno. Tym razem jednak był pewniejszy, gdy nieznajomy trzymał go w talii. Chwilę później ciepły strumień wody spłynął na jego obolałe ciało. O tak, tego potrzebował. Regenerującej wody. Gdy tak stał i marzył, by ta chwila się nie skończyła, czarnowłosy wylał chłodny płyn na dłoń i zaczął powoli myć plecy i ramiona Baekhyuna. Aż przeszły go ciarki. Dawno nie czuł się tak wspaniale.
-Prze... stań... -szepnął w strumień wody, gdy dłonie chłopaka przesunęły się do przodu i zjechały zbyt nisko. Choć mówił, by przestał, to całe jego ciało nie chciało stracić teraz tej bliskości i dotyku.
-Wcale tego nie chcesz. -czy tak łatwo było go rozgryźć?
   Westchnął cicho, gdy wszystko obróciło się w inną stronę. Część jego chciała by było mu dobrze i przyjemnie, z drugiej strony jednak czuł się obrzydliwie z tym całym pożądaniem. Nie powinien się tak czuć. Zwłaszcza, że nie znał czarnowłosego. Nawet nie usprawiedliwiało go, to że był dla niego jedyną miłą i w miarę delikatną osobą. Zebrał więc okruchy swojej silnej woli i odepchnął dłoń od swojego penisa. Nie obchodził go już fakt, że był w pełnym wzwodzie.
-Nie... wykorzystuj mnie. -wydyszał i przycisnął się bliżej ściany, jakby chciał pokazać, że da sobie sam radę.
  Spodziewał się wszystkiego. Nawet uderzenia i zbesztania za stawianie się, ale nie tego, że nieznajomy po prostu wyjdzie i zostawi go samego z problemem. Nie przejmował się tym mimo wszystko i zaczął w miarę możliwości szybko się pompować. Zakrył nawet usta, ale to praktycznie nic nie dało. Jego ciche stęknięcia rozchodziły się echem po całej łazience.

-Yah! Co ty wyprawiasz, kretynie. -chłopak potargał włosy, opadając na drewnianą ławkę w szatni. Przytargał tutaj tego dzieciaka, bo szef mu kazał go ogarnąć, a on co? Rzuca się od razu z łapami niczym lew na przestraszoną zwierzynę. Nie powinien dać się ponieść popędom seksualnym, ale co miał poradzić na to, że ten cały Byun był tak idealny i nieskazitelny?
  Słyszał o nim już od dłuższego czasu wiele złych rzeczy i wierzył w nie, dopóki pierwszy raz go nie zobaczył. Taki bezbronny i związany, leżał na podłodze, kuląc się ze strachu. Czy tak przestraszony dzieciak mógł trząść całym rynkiem narkotykowym w Seulu? Nawet jeśli, to nie wyglądał na takiego, który by bez mrugnięcia okiem zamordował siostrę szefa.
-Cholera. -westchnął i wstał z ławki, słysząc już ostatnie stęknięcia zza drzwi do łazienki. Wyglądało na to, że Baekhyun skończył, więc wszedł tam i pomógł mu się obmyć do końca. Już więcej niczego nie próbował, tylko wytarł go do sucha i ubrał w czyste ubrania. Była to lekko wyciągnięta ciemna koszula i nieco wygodniejsze niż wcześniej spodnie. Musiał się grubo zastanowić nad tym, dlaczego tak starał się, by było mu dobrze. Czy można to podciągnąć pod martwienie się?


  Trzy kolejne dni... chyba minęły trzy. Baekhyun nie był tego pewien. Nie miał przecież zegarka, ale spodziewał się, że mniej więcej tyle czasu minęło od jego ostatniego widzenia się z nieznajomym. Od tamtej pory nie przychodził ani on, ani nikt inny. Jedynym sygnałem, że nie był sam, były posiłki pojawiające się nie wiadomo kiedy i skąd. Jadł je oczywiście, bo chyba by umarł tam z głodu. Raz dziennie pojawiała się też mała butelka wody. Po pierwszym dniu nauczył się, że musi mu starczyć na cały dzień.
  Aktualnie leżał na łóżku i patrzył się w sufit, bo co mógł innego robić w więzieniu, gdzie niczego nie było? Nagle usłyszał, jak drzwi się otwierają i zaraz do pomieszczenia wszedł nieznajomy. Baekhyun od razu go poznał. Nawet nie musiał się przyglądać. Od razu podniósł się do siadu, gdy postać się do niego zbliżała, a zaraz usiadła na łóżku obok niego.
-Ach, wyglądasz okropnie. -mogło się to wydać złośliwe, ale on tak wcale nie chciał i Baek to wiedział. A przynajmniej sobie tak wmawiał. Chciał czuć się chciany i coś warty, a fakt, że ktoś się martwił, to potwierdzał. -Powinieneś więcej spać. -już chciał odpowiedzieć, ale zamroziło go, gdy po jego policzku przesunęły się te same długie palce, które czuł tego dnia pod prysznicem. Nie chciał, żeby je zabierał, dlatego chwycił jego dłoń i przytrzymał ją na swojej skórze. -Nigdzie się nie wybieram. -z jego ust wydobył się cichy śmiech.
  Jak na zawołanie dłoń zniknęła, gdy Baek jej potrzebował, ale nie na długo. Chwilę mu zajęło ogarnięcie tego, co robił czarnowłosy. Jego nogi znalazły się na łóżku, a plecy oparły się o jego wezgłowie. Nim się obejrzał, chłopak przytulał go delikatnie do swojej piersi, opierając głowę na tej jego. Ta chwila była magiczna, niczym wyczarowana, czy z bajki. Po tylu dniach spędzonych samotnie w tym durnym pokoju, mógł w końcu poczuć się przez chwilę bezpieczny.
-Możesz iść spać. -chłopak przeczesał jego miękkie włosy.
-Zostań ze mną. -zacisnął dłoń na jego koszulce, nie chcąc by ten mu uciekł.
-Nie mogę ci tego obiecać. -szepnął przy jego uchu. Baek słysząc co mówi, tylko ścisnął w drugiej dłoni materiał jego koszulki i zaplątał z nim nogi. Musiał przecież zrobić cokolwiek, żeby trudniej mu było odejść. Wiedział bardzo dobrze, że to go i tak nie zatrzyma, ale co mógł na to poradzić?


  Obudził się bardzo szybko, o wiele szybciej niż zawsze i zauważył, jak czarnowłosy powoli zbliża się do wyjścia. Nie mógł na to pozwolić, nie mógł zgodzić się by znów zostać samemu. Dlatego zebrał w sobie wszystkie siły i podbiegł do niego, po czym od razu złapał się jego koszulki. Trzymał z całych sił, nie pozwalając mu wyjść.
-Puść, Baekhyun. Muszę stąd iść. -powiedział dość cicho, a Baeka zwaliło niemalże z nóg, słysząc własne imię w jego ustach.
-Zostań, proszę... -schował twarz w jego plecach, co było możliwe przez różnicę ich wzrostów.
  Chłopakowi niewiele trzeba było by się złamał. Niemalże natychmiast odwrócił się do niego przodem i chwycił jego twarz w dłonie. Baekhyun już miał coś powiedzieć, ale nie miał okazji przez usta, które znalazły się na tych jego. Powoli poruszały się w delikatnym pocałunku, pogłębiając go z każdym ruchem. Na początku go sparaliżowało, ale po chwili zaczął odpowiadać z równą zażyłością. Gdy nieznajomy poprosił językiem o pozwolenie na zbadanie wnętrza jego buzi, nawet się nie zastanawiał i rozchylił wargi.
  Trwali w długim pocałunku do momentu, aż obu zabrakło tchu. Wykorzystując chwilę nieuwagi Baekhyuna, chłopak przesunął wargami po jego szyi i zaraz popchnął go w stronę łóżka. Niestety nie znaleźli się na nim, gdyż potknęli się i opadli na podłogę. Nie przeszkadzało to jednak żadnemu z nich. Położyli się bardziej płasko, tak, że czarnowłosy nachylał się nad Byunem.
  Wszystko działo się bardzo powoli, ale w głowie Baekhyuna wyglądało to, jak namiętny pęd. Ubrania powoli lądowały na około nich i jedynym, co na nim zostało, to była rozpięta koszula. Chłopak stwierdził, że nie ma sensu jej z niego ściągać, bo i tak dodawała mu uroku.
-Zaczekaj... -Baek wydyszał między pocałunkami i ujął jego twarz w dłonie, patrząc w te przeszywające oczy. -Jak.... Jak się nazywasz?
-Sehun. -odpowiedział po chwili zastanowienia i od razu zawładnął jego ustami.
  To imię krążyło od teraz w jego myślach, gdy dłonie Sehuna błądziły po jego gładkiej skórze. Co rusz zahaczał o jego sutki, wprawiając go w drżenie. W końcu oderwał się od jego ust, by przenieść się z pocałunkami na jego szyję. Dłonią natomiast zsunął się niżej, gdzie już twardy penis Baekhyuna lekko ocierał się o krocze Sehuna, jeszcze zakryte materiałem bokserek. Chwycił pulsującego członka i zaczął go powoli, niemalże mozolnie pocierać, by za szybko nie doprowadzić go na skraj. Z jednej strony czuł, jak Byun jeszcze bardziej rośnie, a z drugiej sam się podniecał jego cichym pojękiwaniem.
  Już dłużej nie mógł wytrzymać i wcześniej zwilżony palec powoli wsunął w niego, nasłuchując reakcji. Chciał być bardzo delikatny, ale czując, że palec gładko wchodzi i wcale nie jest tak ciasno, dołożył kolejny. Tym razem zaczął nimi poruszać, najpierw powoli, ale potem wyginał je w każdą stronę z zawrotną prędkością. Wsłuchiwał się w odgłosy wychodzące z ust chłopaka pod nim, w międzyczasie całując i podgryzając jego szczękę i szyję. Chciał go jak najlepiej przygotować, więc wysuwał z niego palce i wsuwał je z powrotem długi czas, aż doszedł do wniosku, że już czas. Pozbył się więc szybko swoich bokserek, uwalniając swojego bolącego już penisa.
-Przygotuj się. -wpił się w jego wargi z powrotem, jednocześnie powoli naciskając na jego wejście penisem.
-Ngh... -Baekhyun nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego sensownego słowa, a co dopiero skleić jakieś zdanie. Ból był niemalże rozrywający, ale musiał wytrzymać, potem musiało być przecież lepiej.
  Tak też było, gdy tylko Sehun zanurzył się w nim cały, zaczął od razu powoli poruszać biodrami, by szybciej go przyzwyczaić do swojej wielkości. Nie minęło pięć minut, a Baekhyun zaczął domagać się więcej, ponaglającymi ruchami.
-Sehun... więcej, szy-szybciej... -stęknął mu w wargi, a Sehun nie potrzebował kolejnej prośby.
  Zaczął coraz szybciej z niego wychodzić, żeby zaraz z powrotem wejść ze zdwojoną mocą i prędkością. Gdy dotarł do szczytu swoich możliwości, zaczął szarpać penisem Baekhyuna, doprowadzając go zaraz do wypompowania z siebie wszystkiego. Słysząc przy tym jego głośny i przeciągły jęk, docisnął do niego biodra, by samemu dojść w jego wnętrzu.
-Złamałem zasady. -wyszeptał, chowając twarz w drżącym ciele Byuna. Na co ten pokręcił głową.
-Nie obchodzi mnie to. -zamknął oczy, obejmując go mocno.
  Po dłuższej chwili Sehun wyszedł z niego i widząc, że ten zasnął, zaniósł go na łóżko i położył się obok niego, tuląc go do siebie. Nie sądził nigdy, że tak mocno się złamie i dojdzie do czegoś takiego. Jednak teraz o tym nie myślał. Po tym wszystkim nie mógł pozwolić sobie na rozmyślanie o konsekwencjach swojego egoizmu, więc zamknął oczy i zasnął.

Po tej nocy Baekhyun już nigdy się nie obudził.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Całkiem nowy. Rozdział 1

Delikatnie przesunął dłonią po jej perłowym policzku, gdy ta powoli otwierała swoje zmęczone pracą powieki.

-Argh! -po niewielkim pokoju rozległo się głośne warknięcie niezadowolenia, a zaraz na podłogę upadła kolejna kartka zwinięta w kulkę. -Źle! Źle! Źle! -zaraz po zwitku na podłodze wylądowała sterta innych kawałków papieru. Wszystkie były gęsto zapisane, a oprócz tego było na nich wiele skreśleń.
  Byun Baekhyun był znanym i lubianym powieściopisarzem. Ostatnio jednak to drugie się zmieniło, gdyż jego najnowsze dzieło nie zostało zbyt dobrze przyjęte. Zacznijmy od tego może, że każda jego książka opowiadała o ludziach dotkniętych różnymi przykrymi zdarzeniami losu. A to jakaś choroba, wypadek, czasem nawet uśmiercał swoich bohaterów. Jednak jego ostatnia powieść była o tematyce fantasy. Nigdy by czegoś takiego nie napisał, gdyby nie naciski ze strony wydawców. "Napisz coś innego." Mówili.
-I gówno tym zdziałałem. -westchnął ciężko i trzaskając drzwiami wyszedł ze swojego gabinetu.
  Szczerze miał już dosyć tego pędzenia za terminami i pisania końcowych rozdziałów na ostatnie chwile przed oddaniem do korekty i wydruku. Nie tak kiedyś wyobrażał sobie bycie pisarzem. Sądził, że zawsze będzie pisał to co chce i kiedy chce. Nie spodziewał się, że jego talent nie będzie wystarczający do tego by robił to, co mu się podoba. Jednak życie nie było i nigdy nie będzie usłane płatkami róż. Postanowił, że musi coś zmienić.

~miesiąc później

-Rozwiązuję z waszą firmą kontrakt i odchodzę. Sayonara, bye bye, auf wiedersehen! - z tymi słowami na ustach Baekhyun wyszedł z biura generalnego swojego wydawcy. Nie był do końca pewien, czy samo stwierdzenie odejścia załatwi sprawę, ale teraz się tym nie przejmował, przecież miał świetlaną przyszłość przed sobą. Dwadzieścia osiem lat to nie jest wcale tak późno, żeby wywrócić całe swoje dotychczasowe życie do góry nogami. -Raz się żyje. -klepnął w ramię jakiegoś człowieka na przystanku, którego pierwszy raz na oczy widział i zaraz zaciągnął się zanieczyszczonym powietrzem seulskiej ulicy.
  Oczywiście nie rzucił pracy nie podejmując wcześniej przygotowań do wstąpienia do swojej nowej przyszłości. Postanowił, że będzie ratował załączone dusze przed upadkiem na dno. O nie, nie, nie. Nie miał na myśli zostanie księdzem. Złożył podanie o pracę do jednej ze szkół przygotowawczych. Była to placówka dla osób, które słabo napisały egzaminy po szkole średniej, bądź dla takich, które to nigdy ich nie pisały. Oczywiście został z marszu przyjęty na nauczyciela literatury, w końcu skończył ten kierunek na najlepszej uczelni w kraju.
  Gdy tylko autobus zatrzymał się przed budynkiem szkoły, nogi Baekhyuna stały się jakby z waty. Chyba zaczął się denerwować przed swoimi pierwszymi zajęciami. Nie sądził, że w pierwszym dniu swojej pracy od razu wrzucą go na głęboką wodę. Dostał oczywiście najgorszą grupę, ale o tym nie wiedział, aż do momentu, gdy wszedł do klasy. Od razu oberwał kulką papieru, ale nikt się tym nie przejął, a harmider jaki panował wcześniej, trwał dalej.
  Byun podszedł powolnym mechanicznym krokiem do tablicy i napisał na niej swoje imię i nazwisko, jednak i tym nikt szczególnie się nie przejął. Westchnął ciężko i odchrząknął.
-Nazywam się... -gdy tylko otworzył usta, ktoś zaczął go przekrzykiwać. -Nazywam... -znów. -Nazy... -i znowu. -Na... -jak w momencie wejścia do środka czuł wewnętrzny spokój, tak teraz stał na skraju zwariowania, a kolejne rozmowy tylko pchnęły go w otchłań wybuchu. -Do jasnej kurwy nędzy! -trzasnął o ławkę twardo obitym zeszytem z notatkami. W mgnieniu oka wszystkie spojrzenia padły na niego, a rozmowy ucichły.  -Jesteście od teraz moimi uczniami. Usłyszę jedno słowo nieskierowane do mnie, a ta osoba wyleci na zbity ryj za drzwi. Ja tu jestem przez najbliższe 90 minut najważniejszy i w dupie mam to czy jesteście tu z własnej woli czy też nie, więc wypieprzac mi stąd jeśli nie jesteście tu po to, by się czegoś nauczyć. -w sali panowała głucha cisza, gdy Baekhyun przestał mówić. Wszyscy patrzyli na niego w osłupieniu i jednocześnie przerażeniu. -Jak też na początku mówiłem, nazywam się Byun Baekhyun...

  W ostatniej ławce siedział chłopak o siwych włosach, jednak nie były takiego koloru z powodu wieku. Nie, był młody i je pofarbował. Przez całe 90 minut przyglądał się nowemu wykładowcy, któremu o dziwo dobrze szło. Jeszcze nikt w tak krótkim czasie nie zapanował nad jego znajomymi z klasy. Był pełen podziwu, ale z drugiej strony głęboko zastanawiał się skąd kojarzy jego nazwisko. Może ktoś sławny podobnie się nazywał? Tego nie był w stanie sobie przypomnieć, więc odpuścił i przymknął powieki, gdy tylko wykład się skończył.
-Yah! Oppa! Wstawaj, obiecałeś mi lunch w tej restauracji obok. -tuż obok jego ucha zaskrzeczał piskliwy głos jego dziewczyny.
-Irene... nie teraz. Idź sama sobie zjedz. -odepchnął od siebie jej dłonie, które nim szturchały. Sam nie wiedział, z jakiego powodu z nią był już od roku. Chyba po prostu było mu tak wygodnie. Żadna laska się do niego nie kleiła, bo ta je odstraszała, a w zamian miał darmowy seks bez zbędnego proszenia czy płacenia.
  Dziewczyna od razu zrozumiała aluzję i wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. To, że wiedziała, że jej prośby nie będą wysłuchane, gdy zacznie naciskać, nie znaczy, że nie poczuła się urażona.
-Chyba powinieneś za nią pójść. -tym razem Chanyeol usłyszał męski głos blisko siebie. Najprawdopodobniej był skierowany w jego stronę, więc uchylił powieki, żeby zobaczyć, kto zakłóca mu drzemkę.
-Ach... -uśmiechnął się pod nosem, widząc jak Baekhyun spogląda na niego zza biurka. -To nieistotne i tak sama mnie przeprosi dzisiaj wieczorem. -wzruszył ramionami i oparł podbródek na ramionach.
-Czemu twoje pokolenie tak traktuje kobiety? -zadał to pytanie raczej sam do siebie i zwrócił wzrok na swoje notatki. -Powinieneś już iść, za pięć minut mam kolejne wykłady.
-Zatem za pięć minut już mnie tu nie będzie. -uśmiechnął się, ukazując szereg pięknych białych zębów, ale Byun nie mógł tego zauważyć. Był zbyt skupiony na tym co pisał. -Powiedz... skąd mogę znać twoje nazwisko? Jesteś znany? -tym razem Chanyeol podniósł się z krzesła i podszedł do biurka.
-Nie sądzę, ale to, że jesteśmy po zajęcia nie zwalnia cię od form grzecznościowych. Jestem twoim nauczycielem.
-W porządku, panie Byun. Będę się zbierał. -nachylił się nad siedzącym Baekhyunem, by zwrócić jego oczy na swoje. -Do zobaczenia jutro. -odsunął się i zaraz wyszedł z pomieszczenia, zostawiając nauczyciela całkowicie zdezorientowanego tą sytuacją.
-Chyba się starzeję, bo przestaję rozumieć nastolatki. -westchnął i zaraz wstał, bo klasa zaczęła wypełniać się kolejną grupą uczniów. Nie sądził, że tak dużo osób chciało się uczyć o literaturze.

***

-Nie wyobrażasz sobie, jak dobrą dupę widziałem. -Na patio za budynkiem szkoły było prawie pusto. W tak piękne dnie większość osób o tej porze było w mieście na obiedzie, albo na zajęciach. Jednak grupka, czytaj trzech, chłopaków postanowiła posiedzieć sobie na poduszkach pod rozłożystym drzewem.
-Jongin, ten siwy kretyn cię nie słucha. -Sehun pstryknął kilka razy palcami przed twarzą Chanyeola. Ten dopiero po czwartym się ocknął i spojrzał pytająco to na jednego to na drugiego. -Twój przyjaciel właśnie opowiadał nam o lasce, którą spotkał na jednej z tych chorych imprez w Piwnicy.
-A kogo to obchodzi? -Park odkręcił się do nich tyłem i schował twarz w poduszki z zamiarem ponownego zaśnięcia. Nie chciało mu się słuchać, jak to znowu Jongin spotkał "tą jedyną", której imienia nawet nie znał, a jedyne co o niej wiedział, to jaki rozmiar stanika nosiła. Zawsze tak było. W każdą sobotę chłopak miał w zwyczaju chodzić na imprezy do jednego z klubów. Jednym wymogiem na nich jaki był, to bielizna. Nie można było wchodzić tam w czymkolwiek poza tym.
-Jesteście nieczuli. Tym razem to ta jedyna osoba, z którą chcę spędzić całe swoje życie. -opadł na poduszki, wzdychając teatralnie. Znajdowanie "tych jedynych" weszło mu w krew i stało się swego rodzaju uzależnieniem.
-Ja jestem bardzo czuły. To pan Park chodzi z dziewczyną dla seksu, wiedząc, że jest w nim szalenie zakochana. -do ich trójki dosiadł się chłopak o kaczym uśmiechu.
-Chen, ile razy mówiłem ci, żebyś nie zwracał się do mnie per "pan"? -Chanyeol westchnął ciężko. Czemu rodzice tak mu nie ufali, że wysłali za nim ich służącego do szkoły? -Mniejsza o to. Nie mam zamiaru tutaj dłużej siedzieć i słuchać o popieprzonej przyszłości Kim Jongina z jakąś laską.  -podniósł się z poduszek i otrzepał spodnie z niewidzialnych źdźbełek trawy.
  Oczywiście w ślad za nim wstała pozostała trójka i udali się razem w stronę czarnego Porshe, które stało niedaleko od nich. Niczym eskorta poczekali aż Park wsiądzie do samochodu i dopiero po tym zajęli swoje standardowe miejsca z Sehunem na miejscu pasażera. Tak zapakowani ruszyli w standardowym kierunku, do domu Chanyeola. Zachowywali się tak czasem, jak jego osobiści ochroniarze, ale zazwyczaj tak nie było. Często kpili z olbrzyma i jego odstających uszu.

***

  Wykłady Baekhyuna skończyły się dopiero koło piętnastej, ale czuł się jakby trwały cały tydzień. Nie wiedział, że bycie wykładowcą może być tak męczące, ale teraz nie mógł się z tego wycofać. Podjął decyzję zmiany życia i musiał się jej trzymać. Jednak postanowił, że nie rzuci znowu pracy dopiero w domu, gdy zdjął wszelkie swoje ciuchy i rzucił się na swoje wielkie łóżko. W tym i tylko w tym momencie dziękował wszechświatowi, że nie ma żadnej dziewczyny, bo musiałby z nią dzielić ten cudowny kawałek materaca.
  Ta cudowna chwila nie mogła jednak trwać zbyt długo. Od drzwi frontowych rozbrzmiał głośny dzwonek, oznajmiający, że jednak musiał się podnieść i doczłapać się tam. Tylko spojrzał przez wizjer i już wiedział, że jego odpoczynek poszedł się jebać. Westchnął ciężko i otworzył drzwi. W momencie, gdy to zrobił, w jego nozdrza uderzył mocny zapach truskawkowych perfum. Usunął się z drogi, widząc zamiary właściciela zapachu.
-Baekhyun! -niestety nie udało mu się i zaraz na swojej szyi poczuł zaciskające się ramiona.
-Minseok... yay... przyjechałeś... jak się cieszę. -wypowiedział te słowa z takim entuzjazmem, że Klapouchy z Kubusia Puchatka, to przy nim bomba radości i szczęścia. -Po co żeś tu przywlókł swoją suchą dupę? -w końcu odepchnął go i zamknął drzwi. Nadal był w samej bieliźnie, więc szybko ruszył w stronę sypialni, żeby nie paradować tak przy nim na golasa. Jeszcze mu coś głupiego by przyszło do głowy.
-Masz serce z kamienia. -chłopak rozsiadł się wygodnie na kanapie przyjaciela i rozejrzał się po mieszkaniu. Od ostatniej wizyty nic się nie zmieniło, a minęły już dwa lata. Powinien przynajmniej firanki w salonie zmienić, a nie wciąż te same.
-Zapytam jeszcze raz. Po co przyszedłeś? -gdy tylko wrócił, oparł się plecami o futrynę. Wizyta przyjaciela nigdy nie wróżyła nic dobrego. Prawie zawsze kończyło się odsiadką na dołku przez 48 godzin.
-Oj, nie bądź tak źle nastawiony. Po prostu wyskoczymy na kilka drinków do baru. -Nie widząc zmiany nastawienia u przyjaciela, kontynuował. -No błagam, ile czasu się nie widzieliśmy?
-No dobrze. To wstawaj. -Baek wiedział już, że jak się nie zgodzi, to Minseok zostanie i będzie mu truł głowę do jutra.
  Było blisko i Minseok niemalże by się posikał ze szczęścia. Oboje szybko wyszli z domu, bo jego właściciel nie miał jakoś szczególnie ochoty się stroić. W końcu szli tylko się napić do baru, a nie na rwanie dup w klubie.
  Droga do najbliższego baru zajęła im dwadzieścia minut. Niby to niedużo, ale okaże się około trzeciej nad ranem, jak to "niedużo" może być, jak stąd do Afryki. Do środka wchodziło się schodkami w dół na złączeniu dwóch kamienic. Jedna była ułożona z czerwonej cegły, a druga czymś na kształt drewna. Baek się jednak nie zagłębiał w styl architektoniczny otoczenia i zszedł po drewnianych schodach, trzymając się metalowych prętów, które służyły za swego rodzaju barierki. W środku panował jeszcze spokój i względna cisza. Nawet lekka muzyka sącząca się z głośników nie zakłócała tego idealnego stanu rzeczy.
-Jak tu cicho. -Minseok rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym było praktycznie pusto. Jedynie za barem stał przystojny chłopak mniej więcej w ich wieku. -Co to za mięsko tam stoi? -szturchnął w ramię przyjaciela, lustrując barmana od stóp do głów. Wyglądał całkiem nieźle w białej koszuli z podwiniętymi rękawami i rozpiętymi górnymi guzikami. -Czochrałbym te jego kłaki. -nie słysząc żadnej odpowiedzi, podszedł pewniej w stronę baru.
-Prrr, gdzie się rwiesz?  -złapał go za kołnierzyk i pociągnął z powrotem do siebie. -To jest Junmyeon. Nie dotykasz go i nie pytaj czemu. Po prostu z dala od jego spodni. -puścił go i obaj już ruszyli w stronę baru.
-Co? Chcesz go dla sieb-
-Jun, dawnośmy się nie widzieli. -uśmiechnął się szybko, żeby zakryć kopnięcie Minseoka w tyłek, przez co ten upadł na bar.
-Ach, Baekhyun. Znów przyprowadzasz jakiś dziwnych ludzi. Za każdym razem wąchają mi bar. To dość niepokojące. -chłopak zaśmiał się, odkrywając rząd białych zębów. -Co podać?
-Tak, wiem. Mam dziwnych znajomych. -pomógł się poprawić przyjacielowi, który aż kipiał z wściekłości. Przez niego został ośmieszony na oczach tak przystojnego osobnika. Nieczęsto mu się ktoś podobał, a jak już, to Baekhyun musiał to zepsuć. -Shuho-drinka, poproszę.
-A ja tylko Colę i... co to do cholery jest Suho-drink? -westchnął, patrząc to na barmana, to na Byuna. Oni chyba mieli jeden z swego rodzaju alfabetów migowych, bo obaj poruszali brwiami w tym samym momencie, a on za cholerę nie wiedział o co chodzi. -Powie mi ktoś?
-To jest niebo wśród drinków, ale ty tego nie spróbujesz.
-A to czemu?
-Duuużo alkoholu i rypie w baniaczek.
-Ach. To sobie daruję. -westchnął i opadł ponownie na krzesełko barowe.
  Faktem było, że od pamiętnej imprezy w trzeciej klasie liceum Kim Minseok nie pił alkoholu. Tej niezapomnianej nocy tak wymieszał piwo, whiskey i wódkę, że wylądował na izbie przyjęć, gdzie na nieszczęście przebywała też nauczycielka, w której się durzył od pierwszej klasy. Bidulka nie sądziła, że tej samej nocy, której mąż podczas seksu zrzucił jej na głowę wazon, wyląduje na niej coś jeszcze. Tym razem to "coś" było bardziej... cieczą, a raczej zbiorowiskiem różnych cieczy i kawałków jedzenia. Od tamtej pory chłopak jedynie pije soki i napoje, gdy inni łoją dupy tym płynnym szatanem.
-O szit. -Baekhyun szybko schował się za ramieniem przyjaciela, widząc, jak grupka chłopaków, bo czterech można chyba nazwać grupką, wchodzi do lokalu. Pal sześć trzech z nich, nie wiedział, kim byli, ale jeden... jego to chyba będzie pamiętał do końca swojej kariery w szkole przygotowawczej.
-Co jest? Ktoś kogo nie chcesz widzieć? -Junmyeon zaczął się rozglądać, robiąc drinka dla Baekhyuna. Zaraz mu go podstawił pod nos, a do jednej ze szklanek za ladą nalał Coli i wrzucił kilka szklanek lodu.
-To mój uczeń. -szepnął, jakby tamten miał go przypadkiem usłyszeć.
-Ach, Baekhyun! -Minseok roześmiał się głośno. Miał zamiar się teraz zemścić za poprzednie upokorzenie i przy okazji może i by się go pozbył. Mógłby wtedy poflirtować z barmanem.
-Zamknij się id-
  Niestety nie zdążył dokończyć zdania, gdyż przyjaciel zaczął go ciągnąć w stronę parkietu. W ostatniej chwili zdążył złapać wielkiego chausta drinka, bo wiedział bardzo dobrze do czego ten dąży. Będą tańczyć, a do tego potrzebował się ośmielić. W ciągu kilku sekund znalazł się na środku sali sam, a drugi podkręcił mocno muzykę. W tym momencie bar zamienił się w klub z dwójką tańczących debili na środku. Nawet nie potrzebowali zbyt dużo alkoholu do tego.


----------------------------------------------------------
Yah! Witam Was wszystkich na moim nowym blogu xd Na powitanie napisałam pierwszy rozdział mojego pierwszego fanfica. Mam zamiar zrobić z niego opowiadanie na kilkadziesiąt rozdziałów i każdy kolejny wstawiać systematycznie co tydzień, a przynajmniej postaram się to zrobić. Życzcie mi szczęścia ;^; A tak całkiem po za tym, jak Wam się podobało?  Do następnego =^~^=